One naprawdę się tak nazywają. Serio. Oczywiście, ku radości wszystkich zdających.
O co chodzi w egzaminach oralnych? Otóż, nie sprawdzają one wiedzy, a umiejętność okiełznania stresu. Bo wierzcie mi, że dziwnie się zdaje po raz pierwszy w życiu egzamin ustny, przed całkowicie obcymi ludźmi, z dziwną świadomością że to matura, od której zależy następnych pięć lat życia. A może i dalej...
Powiem tak: już żaden stres mi nie jest straszny.
Angielski podstawowy ustny: 100%
Angielski rozszerzony ustny: 90%
Polski ustny: 95%
I na tym skończę, bo powstrzymywany stres mnie wykończył. Miła mi jest myśl, że dzisiaj się wreszcie wyśpię, bo jestem tak zmęczona, że nieprzespanie nocy jest dziwnie niemożliwe.
Tak, w sumie to możecie mi już gratulować ;) i dziękuję za trzymanie kciuków, jeśli ktoś trzymał.